Trafiło mi się ostatnio troszkę brudnego runa z polskiej owcy górskiej (najprawdopodobniej, bo gwarancji nie mam). Ponieważ do tej pory przędłam głównie z taśmy i z rzadka ze zgręplowanego runa, postanowiłam pobawić się w przędzenie "od podstaw".
Zdjęć brudnego runa nie zrobiłam, ale nie było złe, chociaż "pachniało" intensywnie :). Po wypraniu prezentowało się tak:
Z braku odpowiednich narzędzi (do tej pory nie były mi potrzebne) wyczesałam suche już runo przy pomocy starej szczotki do włosów i grzebienia. Efekt nie był rewelacyjny, ale lepsze to niż nic :).
Z takiej chmurki uprzędłam artystyczny, włochaty ... sznurek,
który następnie zdublowałam z rowingiem lnianym (mam taki na szpuli i jak na razie nie mam na niego pomysłu). Powstało coś takiego:
Też sznurek, tylko nieco grubszy :). Po zdjęciu z motowidła prezentował się tak:
A po wypraniu i wysuszeniu tak:
Nitka jest szorstka i gryząca - na zdjęciu wygląda jakoś łagodniej :). Mam tego ok. 80 m w niecałych 50 g.
Zrobiłam nawet próbkę.
Dzianina wychodzi ciekawa, ale szorstka i sztywnawa. Nie wyobrażam sobie z tego swetra ani żadnej innej części garderoby. Jedyne co przychodzi mi do głowy to myjka masująco - pilingująca ;)).
Podziwiam wszystkie dziewczyny, które pracują z takim surowym runem owczym. Ja miałam tylko maleńką próbkę, ale w moich warunkach lokalowych nie wyobrażam sobie pracy z większymi ilościami runa. Rodzinka chyba by mnie z domu wyprowadziła ;). Zdecydowanie pozostanę przy przędzeniu z taśmy i raczej nie będę się rzucać na nasze "żrące" owce górskie :). Ale cieszę się, że miałam okazję spróbować :).
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego weekendu :).
Zdjęć brudnego runa nie zrobiłam, ale nie było złe, chociaż "pachniało" intensywnie :). Po wypraniu prezentowało się tak:
Z braku odpowiednich narzędzi (do tej pory nie były mi potrzebne) wyczesałam suche już runo przy pomocy starej szczotki do włosów i grzebienia. Efekt nie był rewelacyjny, ale lepsze to niż nic :).
Z takiej chmurki uprzędłam artystyczny, włochaty ... sznurek,
który następnie zdublowałam z rowingiem lnianym (mam taki na szpuli i jak na razie nie mam na niego pomysłu). Powstało coś takiego:
Też sznurek, tylko nieco grubszy :). Po zdjęciu z motowidła prezentował się tak:
A po wypraniu i wysuszeniu tak:
Nitka jest szorstka i gryząca - na zdjęciu wygląda jakoś łagodniej :). Mam tego ok. 80 m w niecałych 50 g.
Zrobiłam nawet próbkę.
Dzianina wychodzi ciekawa, ale szorstka i sztywnawa. Nie wyobrażam sobie z tego swetra ani żadnej innej części garderoby. Jedyne co przychodzi mi do głowy to myjka masująco - pilingująca ;)).
Podziwiam wszystkie dziewczyny, które pracują z takim surowym runem owczym. Ja miałam tylko maleńką próbkę, ale w moich warunkach lokalowych nie wyobrażam sobie pracy z większymi ilościami runa. Rodzinka chyba by mnie z domu wyprowadziła ;). Zdecydowanie pozostanę przy przędzeniu z taśmy i raczej nie będę się rzucać na nasze "żrące" owce górskie :). Ale cieszę się, że miałam okazję spróbować :).
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego weekendu :).