sobota, 29 czerwca 2013

Kolejne bransoletki

Tym razem powstała bransoletka w maki. Bardzo mi się ten wzór podoba, ale jakoś dziwnie długo się za niego zabierałam. Wreszcie jest:).



Powstała z koralików toho 11o, wzór na 7 koralików w rzędzie. Zdjęcia jakieś marne mi wyszły, ale chyba muszę się pogodzić z faktem, że fotograf ze mnie do kitu :(.
Zrobiłam też pierwszy w swoim życiu ukośnik. Na początek wybrałam prosty wzór na 9 koralików w rzędzie. Robiłam już tym wzorem bransoletkę tradycyjną metodą i wyszła dosyć sztywna, chciałam więc sprawdzić jaka wyjdzie zrobiona ukośnikiem :). Jest zdecydowanie bardziej giętka :).



Tym razem użyłam koralików euroclass 2,6 mm. Niestety czerwone koraliki były wyjątkowo nierówne - jeszcze takich euroclass'ów nie miałam :(. Na szczęście w gotowym wyrobie nie rzuca się to zbytnio w oczy.
Kolejny post - mam nadzieję - będzie szyciowy :). Planuję dzisiaj po obiedzie wyciągnąć znowu maszynę i troszkę na niej popracować. Na razie tylko zajawka nowej spódnicy - już uszytej, ale zdjęć na ludziu jeszcze nie ma. Jak pogoda dopisze i dobry nastrój mojego nadwornego fotografa, to będą następnym razem.



Miłego weekendu Wam życzę i zabieram się za szycie :).

czwartek, 20 czerwca 2013

Lariat

Zrobiłam wreszcie swój pierwszy lariat. Zabierałam się do niego długo, chyba ponad rok, bo przerażała mnie ilość koralików do nawleczenia i przerobienia. Wreszcie, dzięki dobrym radom koleżanek ( Tobatko, Sabinko - dzięki!), zmobilizowałam się i ... jest! Sznur zrobiony jest z koralików toho 11o w kolorze silver-lined gray i ma długość 140 cm. Naszyjnik pięknie się błyszczy, co nie bardzo widać na zdjęciach.



Pierwotnie chciałam wykończyć go listkami wyplecionymi z koralików. Niestety ścieg peyote nie jest moją mocną stroną - listki wyszły mi krzywe i każdy inny :(. Zmieniłam więc koncepcję :). Jak się wreszcie nauczę robić ładne listki, to zawsze mogę zmienić zakończenie sznura :).
Muszę się jeszcze pochwalić - spotkała mnie dzisiaj bardzo miła niespodzianka. Dostałam całkiem niespodziewany i zupełnie bez okazji prezent od kolegi z pracy - stojak na biżuterię, a konkretnie na kolczyki :)). Chyba nie muszę pisać jak bardzo ucieszył mnie ten prezent? :)).
Zaraz po powrocie do domu powiesiłam na nim moje kolczyki i teraz prezentuje się tak:


To nie są jeszcze wszystkie moje kolczyki - nie zmieściły się filcowe i część szydełkowych. Co prawda na najniższym poziomie zostało jeszcze kilka dziurek, ale zmieszczą się tam jedynie krótkie kolczyki, a takich na razie nie mam.
Teraz wreszcie kolczyki mam łatwo dostępne i nie muszę wysypywać na stół całej zawartości pudełek, w których je trzymałam do tej pory, żeby skompletować parę :).
Miłego wieczoru Wam życzę i trochę ochłody w nocy :).

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Letnie sukienki

Nie, nie uszyłam nic nowego. Dzisiaj chciałam pokazać dwie sukienki, które uszyłam wiele lat temu, a które kilka ostatnich lat spędziły schowane głęboko w szafie - udało mi się zeszczupleć i zrobiły się za luźne :). W tym roku, przy okazji wiosennych remanentów w szafach, znowu wpadły mi w ręce. No i okazało się, że znowu mi pasują ;(. Ponieważ są jeszcze w całkiem dobrym stanie wyprałam je i ... czekały na swój czas. Dzisiaj w końcu je wyprasowałam (upał panujący na dworze mnie do tego zmobilizował) i kazałam sobie zrobić w nich zdjęcia.
Pierwsza - prosta, bez rękawów, z cienkiej, lejącej i przewiewnej tkaniny. Gniecie się bardzo, na szczęście prasuje dosyć łatwo :). Model z Burdy "Małe kobietki" nr 1/98.


Druga - granatowa w białe groszki. Bardzo ją lubiłam, ale nosiłam rzadko, bo paskudnie się prasuje, a gniecie koncertowo. Model z Burdy dla niskich kobiet (jeszcze wersja niemiecka) wiosna/lato '94.


Sukienki są z gatunku dłuższych, bo tak kiedyś się nosiłam :). Przerabiać ich na pewno nie będę - ponoszę jeszcze w tym sezonie, a potem pójdą na zasłużoną emeryturę :)). Mam zamiar uszyć sobie nową sukienkę, jak tylko znajdę na to czas. Mam już nawet wybrany model - ta będzie zdecydowanie krótsza :)). Przekonałyście mnie, że powinnam nosić krótsze spódnice i pokazywać nogi ;)).
I na koniec - w celach dokumentacyjnych :) - skarpetki w pepitkę. Założyłam je tylko do zdjęcia i już schowałam do szafy - niech tam czekają na jesień i zimę :)).



Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego tygodnia!

sobota, 15 czerwca 2013

Odmiana ;)

Początek tygodnia był wyjątkowo paskudny - zimno, ponuro i lało niemal bez przerwy. W taką pogodę skarpety wełniane to nieodzowny element mojej domowej garderoby. A że nabrałam ochoty na dzierganie, postanowiłam uzupełnić swoje zasoby skarpetkowe. Nie porywałam się jednak na żaden skomplikowany wzór, bo obawiałam się, że zanim skończę, wena twórcza też mi się skończy ;). Ambitniejsze wzory zostawiam sobie na jesień :). Jako, że lato coraz bliżej (przynajmniej to kalendarzowe), powstały skarpetki w marynarskim stylu:




Do ich wykonania wykorzystałam resztki włóczki Chainette, druty skarpetkowe 3 mm.
Ponieważ włóczka nie chciała się skończyć, zaczęłam kolejną parę - tym razem prostym wzorkiem wrabianym, dzięki czemu będą dosyć grube. Jedna skarpetka już jest, a druga się dzierga (brakuje jej stopy).


Po wydzierganiu pierwszej pary skarpetek pogoda zdecydowanie się poprawiła. Gdy skończę tę drugą pewnie zaczną się upały, co zresztą zapowiadają prognozy pogody :)).
O koralikach jednak nie zapomniałam - zrobiłam swój pierwszy lariat :). Muszę go jeszcze tylko wykończyć i z pewnością się pochwalę :). Nieśmiało nachodzi mnie też ochota na szycie, jest więc nadzieja, że powstanie kolejna spódniczka lub sukienka. Pytanie tylko, kiedy? :)).
Pozdrawiam Was serdecznie i ciepło i życzę udanego weekendu!

niedziela, 9 czerwca 2013

Komplety dwa ...

Systematycznie utylizuję swoje zapasy koralikowe, dzięki czemu powstały kolejne komplety w moich ulubionych kolorach.
Jako pierwszy powstał czarno-czerwony (albo czerwono-czarny ;)):



Koraliki toho 11o w kolorach opaque cherry i opaque jet.
Wczoraj dorobiłam jeszcze kolczyki-wachlarzyki (wg instrukcji Weraph) w tych samych kolorach:


Kolejna była czarno-biała (lub biało-czarna, jak kto woli) "zebra" z koralików toho 11o w kolorach opaque jet i opaque-lustered white :).


Do tego kompletu też powstały odpowiednie kolczyki:


Razem prezentują się tak:


Siłą rozpędu powstały jeszcze kolczyki do białego kompletu, który pokazywałam wcześniej:


Mam nadzieję, że jeszcze nie zanudziłam Was tymi koralikami ;). Na szycie ostatnio nie miałam czasu, a do wełny też niezbyt mnie ciągnie - pogoda się wreszcie poprawiła :)). Postaram się jednak od czasu do czasu pokazać też coś poza koralikami :).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie w tę cudnie słoneczną niedzielę i oby to słońce zagościło na dłużej :)).

sobota, 1 czerwca 2013

W zieleniach i granacie

Ten zestaw kolorów "chodzi" za mną już od zeszłego roku i ogromnie mi się podoba. Moją zieloną spódniczkę, którą uszyłam sobie niedawno i pokazywałam na blogu, też najchętniej noszę z granatową "górą" - pasują do siebie idealnie :). Tym razem postanowiłam pobawić się koralikami w tych kolorach. Wybrałam koraliki toho w kolorach: silver-lined grass green, silver-lined green emerald oraz silver-lined cobalt. A oto co mi z tego wyszło:




Naszyjnik powstał z koralików 11o, a bransoletka z 8o, bo tych mniejszych na nią już nie starczyło.
Początkowo zamierzałam zrobić ten komplet nieco innym wzorem, ale gdy już ponawlekałam wszystkie koraliki i zaczęłam dziergać, okazało się, że we wzorze jest błąd i nie wychodzi tak jak powinno :(. Cóż było robić - sprułam wszystko i pobawiłam się w Kopciuszka rozdzielając koraliki na oddzielne kupki. Tym razem jednak nie bawiłam się w żadne skomplikowane wzory, tylko wybrałam najprostszą sekwencję 2a, 2b, 2c. I muszę przyznać, że efekt końcowy mi się podoba :).
Powstały jeszcze dwie bransoletki.
Jedna w kolorze kobaltowym - aparat zdecydowanie rozjaśnił kolory, ale nie będę się z nim kłóciła w tak ponury dzień.


Druga - do kompletu z poprzedniego posta (kolory też przekłamane).


Ponieważ wiosna nas w tym roku nie rozpieszcza, jest chłodno, deszczowo i ponuro, wyciągnęłam - zaczęty już jakiś czas temu - szalik na drutach i postanowiłam go skończyć. Model, to wszystkim znany baktus, robiony samymi prawymi oczkami. Do jego zrobienia wykorzystałam resztki cienizn: granatowego merynosa i zielone bfl, które pozostały mi po innych projektach.



Nie muszę chyba dodawać, że kolorystycznie bardzo mi się podoba? :))
Jak dalej będzie tak zimno, to zamiast dziergać sweterek z bawełny, zacznę kolejną parę skarpet ;). Tym bardziej, że wełniane skarpety to ostatnio niezbędny element mojego domowego stroju.
Miłego weekendu Wam życzę i zdecydowanie więcej słońca :).