wtorek, 27 grudnia 2011

Szarości

Jakiś czas temu zachwyciłam się tą chustą na blogu Doroty i postanowiłam sobie, że kiedyś muszę sobie taką wydziergać. Okazja nadarzyła się już w grudniu. Wybierając się na Festiwal do Poznania musiałam znaleźć sobie jakąś nieskomplikowaną robótkę na drogę, a ta chusta nadawała się do tego doskonale. Wzór banalnie prosty, zero myślenia i liczenia - w sam raz na długie godziny jazdy pociągiem :). Całej co prawda nie udało mi się wydziergać w pociągu - dokończyć musiałam już w domu, wykorzystując nieliczne wolne chwile przed świętami :).



Chusta jest gruba, mięsista i bardzo ciepła. Zużyłam na nią nieco ponad 30 dag włóczki Polo OPUS (50% wełna, 50% akryl), która zalegała mi w kartonie od dłuższego już czasu i nie miałam na nią pomysłu. Na ten projekt nadaje się całkiem nieźle :).
Chusta po Nowym Roku powędruje ze mną do pracy, aby dogrzewać mnie w chłodniejsze dni :). Dzięki temu stary i bardzo już wysłużony sweter, który w tym celu trzymałam w pracy, będzie mógł przejść na zasłużoną emeryturę :)).
A od świąt mam na drutach sweter z ręcznie przędzionej wełny, ale jeszcze trochę czasu upłynie zanim go skończę :).
Miłego wieczoru :).

piątek, 23 grudnia 2011

Święta tuż, tuż ....

Wszystkim tu zaglądającym życzę zdrowych, szczęśliwych, kojących, wartych pamięci, przeżytych w zgodzie ze światem i samym sobą, pełnych rodzinnego ciepła i miłości Świąt Bożego Narodzenia.

A w Święta powinna być też choinka. Ja w tym roku będę miała ich nawet kilka ;)).
Oprócz tradycyjnej, zielonej, z lampkami i ozdobami mam też kilka małych - filcową (Sabinko, jeszcze raz dziękuję :**), piernikową i lnianą.
Lniana choinka, mojej własnej produkcji, wygląda tak:

Na zdjęciu są co prawda dwie choinki, ale jedna ma już inny dom ;)).

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Weekend pełen wrażeń :)

I to wrażeń jak najbardziej pozytywnych :).
W piątek rano wsiadłyśmy z Poohatką do pociągu i pojechałyśmy do Tobatkowa. A w sobotę wybrałyśmy się wszystkie na Festiwal Sztuki i Przedmiotów Artystycznych do Poznania, na którym spędziłyśmy prawie 6 godzin :). Zdjęć żadnych nie zrobiłam, ale na tej stronie jest ich trochę - zainteresowanych zapraszam do oglądania. Poznałam osobiście Dziewczyny, znane mi do tej pory jedynie wirtualnie, naoglądałam się różnych cudnych rzeczy, wydałam nieco grosza, nachodziłam się, nagadałam, naładowałam własne akumulatory, a dzisiaj usiłuję wrócić "do normalności" :).
To były naprawdę cudne trzy dni - szkoda tylko, że tak szybko minęły :(.
Dziewczyny - jeszcze raz dziękuję Wam za te wspaniałe chwile :)).
A żeby nie było tak zupełnie bez zdjęć, to pokażę bransoletkę, którą zrobiłam już kilka miesięcy temu, ale dopiero w sobotę na Festiwalu udało mi się dostać odpowiedniego rozmiaru końcówki do niej:

A teraz idę nadrabiać zaległości w czytaniu Waszych blogów :).

czwartek, 1 grudnia 2011

Zrobione!

Wydziergałam otulacz z mojego uprzędzionego merynosa :). Wczoraj skończyłam, wyprałam, a ponieważ zdążył już wyschnąć to od razu pokazuję :). Nie czekałam ze zdjęciami na dzienne światło, bo chyba musiałabym długo czekać - gdy wracam z pracy jest już ciemno, a weekend też ma ponoć być pochmurny :(.


Wzór najprostszy z możliwych, ale przy tak "artystycznej" wełnie żaden inny mi nie pasował. Zresztą dzianina - jak widać na zdjęciach - też wyszła "artystyczna" ;)).
Najważniejsze, że otulacz jest ciepły, mięciutki i miły w dotyku. No i jest to mój pierwszy udzierg, który powstał z ... czesanki ;)).
A teraz muszę się wreszcie zabrać za prasowanie - sterta wypranych rzeczy rośnie, a żadne krasnoludki nie chcą mi ulżyć w tej pracy ;((.
Miłego wieczoru :).

poniedziałek, 28 listopada 2011

Krople rosy

Kolejna chusta gotowa :). Tym razem z gatunku nieco grubszych i grzejących.
Wyszła całkiem spora, bo ma aż 220 x 83 cm, a prezentuje się tak:


Zdjęcia robione zaraz po przyjściu z pracy, żeby wykorzystać resztki dziennego światła :). Kolor wyszedł nawet dobrze :).
Wzór to Dew Drops.
Włóczka - 100% wełna Cashmira Fine Alize, zużycie ok. 160 g.
Druty Addi 4,5 mm.
Pierwszy raz robiłam z tej wełny i muszę stwierdzić, że robi się z niej całkiem dobrze, nie rozwarstwia się w czasie pracy, pięknie się blokuje i nawet w praniu specjalnie nie farbuje :). Jedynie w dotyku - jak dla mnie - jest nieco "mało wełniana", bardziej przypominała mi akryl niż wełnę (ale zaznaczam, że to moje bardzo subiektywne odczucie). Poza tym jest bardzo elastyczna (w rękach naciąga się trochę jak guma).
Ale z gotowego wyrobu jestem bardzo zadowolona i chyba jutro się w nią ubiorę :).
To teraz jeszcze pochwalę się moim pierwszym, uprzędzionym merynosem, już w wersji 2 ply :)).

Kolejna mocno artystyczna nitka, ale niesamowicie mięciutka i miła w dotyku :).
Uprzędłam tego 180 g o długości (w sumie) 177,5 m.
Mam ochotę zrobić z niej jakiś bardzo prosty szyjo-otulacz. Jestem ogromnie ciekawa jak się będzie prezentowała w gotowym wyrobie.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam :).

niedziela, 27 listopada 2011

Wielki i puchaty

Taki własnie jest mój nowy szal :).
Kilka miesięcy temu koleżanka z pracy sprezentowała mi kilka motków włóczki moherowej. W pierwszym odruchu chciała ją po prostu wyrzucić (włóczka przeleżała u niej ładnych parę lat i odnalazła się w czasie remontu), przypomniała sobie jednak o mnie i tym oto sposobem włóczka znalazła się u mnie :). Musiała trochę poczekać na swoją kolej, poza tym nie bardzo wiedziałam co z niej zrobić. Włóczka ma bardzo długi włos, bałam się więc, że w swetrze z niej będę wyglądała jak kulka. Żaden wyszukany wzór też nie wchodził w rachubę. W końcu wybór padł na szal.
Wybrałam bardzo prosty wzór i oto co powstało:


Włóczka to Maja Mohair o składzie: 60% wełna, 20% mohair, 20% wiskoza.
Kolor - hmmm, miodowo-musztardowy? Zrobiłam wiele zdjęć, ale na żadnym nie chciał wyjść taki jak w rzeczywistości :(. W rzeczywistości jest ładniejszy niż na zdjęciach :).
Wzór wzięłam z książki Catherine Ham "Dzierganie. 20 prostych i modnych fasonów dla początkujących".
Szal jest wielki (jak dla mnie) - wymiary: 220 x 57 cm.
Myślę, że będzie nieźle pasował do mojej zimowej, brązowej kurtki :).
Poza tym - kolejna chusta właśnie się blokuje, własnoręcznie uprzędziony kremowy merynos (już w wersji 2 ply) grzecznie się suszy, a ja zastanawiam się czym zająć ręce dzisiaj po południu :). A zastanawiam się nie dlatego, że nie mam co robić - wręcz przeciwnie, pomysłów mam więcej niż czasu, dlatego wybór trudny ;))).
Milej niedzieli Wam życzę :).

środa, 23 listopada 2011

Moje pierwsze ...

... własnoręcznie uprzędzione wełenki :). Szczerze mówiąc to nie bardzo jest się czym chwalić, ale w końcu dopiero się uczę tej trudnej sztuki, więc pokazuję co udało mi się stworzyć :).
Pierwszy był kremowy merynos, którego uprzędłam pod czujnym okiem mojej wspaniałej Nauczycielki Sabiny i na jej kołowrotku :). Na razie jest w wersji pojedynczej, ale już w sobotę będę go splatała w dwie nitki.

Sabinko - bardzo Ci dziękuję za ogromną cierpliwość i naukę. I coś czuję, że tak szybko się mnie nie pozbędziesz ;))).
Mój kołowrotek też już jest polakierowany i poskładany :).

Postanowiłam więc sprawdzić jak się na nim przędzie. Oj, nie było lekko! Chwilami miałam wrażenie, że zapomniałam wszystkiego czego nauczyłam się wcześniej, ale Sabina uspokoiła mnie, że kołowrotek musi się po prostu dotrzeć. Docieraliśmy się więc razem - kołowrotek i ja ;)). A z tego docierania wyszło mi coś takiego:

Włóczka jak widać baaardzo artystyczna ;)). Jest tego 148 g i ma długość ok. 70 m. Niezły grubas mi wyszedł - nic dziwnego, ze kołowrotek ledwie dyszał przy splataniu w dwie nitki ;)).
Nie mam na razie pojęcia co z tym zrobię, ale na druty wrzucę na pewno - z czystej ciekawości jak to cudo będzie wyglądało w dzianinie :).
Na razie tyle :). Mam nadzieję, że kolejne wełny będą wychodziły mi już równiejsze i że moja Fantazja się na mnie nie obrazi :). Bo ja nie zamierzam się poddawać!
Miłego wieczoru Wam życzę :).

sobota, 12 listopada 2011

Kapcie

Coś ostatnio namnożyło mi się pozaczynanych i nieskończonych dziergadeł :(. W moim koszu z robótkami, oprócz tuniki z bawełny (która pewnie na ukończenie poczeka do wiosny), znajdują się również chusta i ażurowy szal. Jakby tego było mało zabrałam się jeszcze za dzierganie kapci - na szczęście te ukończyłam :).
Tak oto powstały dwie pary włóczkowych kapci:
- bordowe z włóczki Chainette (25% wełna, 75 % akryl)


- beżowe z włóczki Polo (50% wełna, 50% akryl)


Te bordowe wyszły mi nieco za duże na moje stopy, ale już mają nową właścicielkę :).
Kapcie będą jak znalazł do deptania na kołowrotku :). Już je przetestowałam i świetnie zdały egzamin :).
W tak zwanym międzyczasie powstały jeszcze dwie pary filcowych kolczyków. Mimo posiadania całkiem sporej kolekcji różnistych kolczyków okazało się, że brakuje mi filcowych kolczyków w kolorze czarnym i szarym :). No to już takie mam :))).


Jakieś takie krzywe mi na zdjęciu wyszły, ale w rzeczywistości prezentują się lepiej :).
Miłego weekendu Wam życzę :).

środa, 9 listopada 2011

Mam i ja!

No muszę to napisać, bo inaczej pęknę z emocji!
Dzisiaj późnym popołudniem do moich drzwi zadzwonił bardzo sympatyczny Pan Paczkonosz i przyniósł mi taką pakę:


A w środku były takie cuda:


Tak, tak - kupiłam sobie kołowrotek! I właśnie dzisiaj moja Fantazja do mnie dotarła :).
Kołowrotek jest w wersji surowej i wymaga "dopieszczenia", więc jeszcze trochę potrwa zanim przy nim zasiądę i coś uprzędę, a raczej spróbuję uprząść :). Na razie cieszę się jak dziecko i co chwilę spoglądam na to moje cudo :).
Nie wiem jak ja dzisiaj zasnę od tych emocji ;)).
Miłego wieczoru Wam życzę :).

poniedziałek, 31 października 2011

Coś małego, różowego :)

Jakiś czas temu Asia poprosiła mnie o wydzierganie sweterka z golfem dla swojej córeczki. Wieki całe nie dziergałam nic dla dzieci, ale postanowiłam zaryzykować ;). Asia własnoręcznie uprzędła wełnę, a ja wrzuciłam ją na druty i wreszcie powstało to:


Sweterek nie był jeszcze prany (dlatego jest taki trochę wygnieciony) ani nie ma przyszytych guziczków, ale to już Asia zrobi sama :). Za to jest bardzo mięciutki i przyjemny w dotyku. Mimo, iż nie jest specjalnie gruby, powinien być dosyć ciepły.
Pozostaje mi już tylko mieć nadzieję, że sweterek będzie pasował i nowa właścicielka chętnie będzie go nosiła :).
Teraz już spokojnie mogę się zabrać za dzierganie dla siebie :)).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie :).

czwartek, 27 października 2011

Winter lilies

Zrobiłam sobie kolejną ... no właśnie, co? Chustę? Szal? Sama nie wiem jak to nazwać, bo jest to coś pomiędzy szalem a chustą :). Poza tym służy bardziej do ozdoby niż do grzania :).



Wzór to Winter lilies. Najbardziej zbliżony do rzeczywistego kolor, to ten na ostatnim zdjęciu :).
Szalo-chusta ma wymiary 170 x 30 cm. Robiłam ją na drutach 4,5 mm z pięknej, ręcznie przędzionej wełny merynosowej, którą dostałam od Sabiny. Sabinko, jeszcze raz dziękuję za tak piękny prezent :**.
Zużyłam niecałe 50 g, więc z reszty mogę sobie zrobić jeszcze jeden szalik :)).
Czy Wam też tak szybko czas pędzi? Ostatnio mam wrażenie, że wszystko robię w biegu i nawet nie wiem, kiedy ten tydzień minął :(. A tu jeszcze tyle do zrobienia :).
Spokojnego i miłego wieczoru Wam życzę :).

wtorek, 25 października 2011

Wygrana :)

Tydzień temu dobry los się do mnie uśmiechnął i wygrałam Candy u Dorotki :). A wczoraj wieczorem do moich drzwi zadzwonił Pan Paczkonosz i wręczył mi paczkę, w której oprócz cudnej urody czerwonego kompletu, składającego się z czapki, szyjogrzeja i mitenek, znalazłam jeszcze bardzo miły list. Radość moja była ogromna!
Dzisiaj udało mi się namówić mojego nadwornego fotografa na zrobienie zdjęcia, więc mogę Wam pokazać jak to wszystko wygląda na mnie :).

Dorotko, jak widzisz wszystko pasuje i możesz być pewna, że z radością będę te rzeczy nosiła ciepło o Tobie myśląc :). Jeszcze raz dziękuję za wspaniałą zabawę :).

poniedziałek, 24 października 2011

Niedziela w Kidowie

Wczoraj odbyło się kolejne spotkanie robótkowe. Tym razem Iza z Kidowa zaprosiła nas do siebie. Razem z Sabiną zapakowałyśmy się Asi do samochodu i pojechałyśmy :). Na miejscu była już Aldona, a chwilę później dojechała jeszcze Kasia. Było przesympatycznie i wesoło :). Oprócz śmiechu, gadania i różnych pyszności do jedzenia była również praca. Tym razem próbowałyśmy swoich sił w sutaszu. Szkoliła nas Asia, która zadbała również o wszystkie niezbędne do tego celu materiały. Muszę przyznać, że Asia jest świetną nauczycielką, bo wszystkie załapałyśmy o co w tym sutaszu chodzi i jak się to robi :). Co więcej - to co udało mi się stworzyć nawet mi się podoba, a to naprawdę sukces :)).
Oto moje pierwsze w życiu "dzieło" sutaszowe:

Wiem, że nie jest doskonałe, ale i tak jestem z niego dumna jak paw ;). Jak kupię ładną zawieszkę to zrobię sobie z niego wisior :).
Aldona pokazała nam również swoje prace ceramiczne i filcowe, a nawet obdarowała nimi :). Ja wybrałam sobie śliczną broszkę oraz kilka elementów ceramicznych, które wykorzystam w swoich pracach.

Naładowałam sobie akumulatory i mam nadzieję, że tej energii starczy mi na długo :).
Dziewczyny - bardzo Wam dziękuję za wspaniale spędzony czas i już czekam na następne spotkanie :).
A teraz pora wrócić do rzeczywistości i do .... dziergania :).
Miłego wieczoru Wam życzę :).

poniedziałek, 17 października 2011

Rubinowe falbanki :)

Zobaczyłam ten szalik u Sabiny i tak mi się spodobał, że postanowiłam też sobie taki zrobić :).



Robótka prosta, przyjemna i nie wymagająca myślenia - same oczka prawe i rzędy skrócone :).
Zrobiłam go z tej samej, 100% wełny wensleydale, z której powstała moja ostatnia czapka.
Wełnę zużyłam do ostatniego centymetra - nawet obawiałam się czy wystarczy mi na zamknięcie ostatnich oczek ;). Szalik nie jest zbyt długi - ma wymiary 100 x 24 cm, ale jak dla mnie to wystarczy.
Wrażliwsze osoby wełna ta może lekko podgryzać, ale mi to specjalnie nie przeszkadza. Najważniejsze, że jest ciepły i puszysty, no i że podoba mi się :)).
Na drutach mam jeszcze sweterek dla uroczej 2,5 letniej panienki, ale muszę poczekać na dostawę wełny, bo brakło :(. Może więc zacznę w międzyczasie chustę z błękitnego merynosa?
Szkoda, żeby druty leżały bezczynnie ;)).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie :).

poniedziałek, 10 października 2011

Różności

Pomimo męczącego mnie przeziębienia, osłabiającego znacznie wenę twórczą, udało mi się ostatnio co nieco stworzyć.
Ponieważ katar skutecznie utrudniał mi myślenie, wydziergałam sobie coś, co myślenia nie wymagało ;). Tak oto powstała opaska na głowę - sądząc po pogodzie za oknem, przyda się szybciej niż podejrzewałam :).
Tak wygląda na głowie:

A tak "bez głowy" ;)

Opaska powstała z tej samej mieszanki merynosa z jedwabiem, z której zrobiłam ostatnie bolerko.
W sobotę nawiedziły mnie Poohatka z Lucynką. Było jak zwykle wesoło, sympatycznie i twórczo :). Od Kasi dostałam takie słodkości:

Kasia pokazała mi też jak zrobić kropelkę (lub jak kto woli - łezkę) z koralików. Na razie stworzyłam jedną, ale z pewnością powstanie ich więcej :)

Fotka marna, ale fotograf ze mnie do kitu, więc musicie mi wybaczyć. W rzeczywistości ten drobiazg wygląda znacznie lepiej.
A po obiedzie zabrałyśmy się za filcowanie. Zadanie - ufilcować etui na telefon. Zabawa była przednia, a efekty Dziewczyny pokazały już na swoich blogach. Mój wyszedł tak:

Hmmm - no wiem, krzywy jest okrutnie, na dodatek zrobiłam go nieco za duży, ale za to ufilcowany jest baaardzo porządnie :). Najważniejsze, że już wiem jak się to robi i jakie błędy popełniłam - a to już bardzo dużo :).
Lucynko, Poohatko - bardzo Wam dziękuję za przemile spędzony czas :). No i za naukę też :)).
A teraz idę się dalej kurować!
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i dużo zdrówka życzę :)

wtorek, 4 października 2011

Kolejne bolerko

Dużo czasu zajęło mi wydzierganie tego maleństwa, ale też sporo się u mnie w ostatnim czasie działo. Najważniejsze było spotkanie u Asi-Appolinar, na którym były również Kankanka, Sabina i Iza. O spotkaniu napisały już Dziewczyny na swoich blogach, więc nie będę się powtarzać. Powiem tylko, że było cudnie, naładowałam akumulatory, a potem jeszcze przez kilka dni miałam pewne problemy ze skupieniem się w pracy ;)).
W ostatni weekend postanowiłam jednak ostro wziąć się do roboty i dzięki temu mam kolejne bolerko :).



Wzór dokładnie ten sam co w błękitnym bolerku, ale tak mi się spodobał, że postanowiłam zrobić sobie kolejne w innym kolorze :). Tym razem wydziergałam je z merynosa z jedwabiem, ręcznie przędzionego przez Sabinę. Jestem zachwycona tą wełną - cudna w dotyku i bardzo równo uprzędziona. Dzierganie z niej to sama przyjemność :).
Wkrótce przyjemności ciąg dalszy, bo Sabina obdarowała mnie takim cudnym motkiem:

To 100% wełna merynosa, 585 m w 100g, w przepięknych niebieskościach.
Sabinko, jeszcze raz ogromnie Ci dziękuję :*. Już nawet wiem co z tego zrobię :).
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie :).

środa, 21 września 2011

Kulki, kulki ...

Nie wiem co takiego jest w tych kulkach, że ich wyplatanie tak wciąga. W ostatnim czasie - ot tak, dla relaksu - powstało kilka kolejnych. Kupiłam nowe koraliki, no i po prostu musiałam spróbować jak będą się prezentowały w kulkach :).
Na pierwszy ogień poszły koraliki noc kairu 4 mm:

Powstały z nich kolczyki i wisiorek. Bardzo podoba mi się to jak pięknie błyszczą - zupełnie jak rozgwieżdżone niebo :).
Później przyszła kolej na turkusy:

A jak już nasyciłam się robieniem kulek wydziergałam jeszcze sznur turecki - z bezbarwnych patyczków 6 mm i koralików 2,5 mm:

Ciekawa jestem, kiedy mi się te koraliki znudzą? Żeby jednak nie nastąpiło to zbyt szybko, dla odmiany chwyciłam za druty - robię kolejne bolerko :). Tak bardzo polubiłam moje błękitne bolerko, że postanowiłam zrobić sobie jeszcze jedno, w innym kolorze :). Na razie mam plecy i połowę przodu. Jak widać sporo mi jeszcze zostało do zrobienia, więc idę dziergać :).
Miłego wieczoru :).

środa, 14 września 2011

Czapka

Lato co prawda jeszcze trwa, ale coraz bardziej czuć w powietrzu jesień, szczególnie wczesnym rankiem. A po jesieni jak wiadomo przychodzi zima :(. Postanowiłam w tym roku nie dać się zaskoczyć i rozpoczęłam już przygotowania do zimy ;)).
Wydziergałam sobie ciepłą czapkę :)

Syn zrobił mi w niej kilka zdjęć, w różnych miejscach i przy różnym oświetleniu. Na każdym z tych zdjęć czapka ma inny kolor, niestety żadne nie oddaje tego prawdziwego :(. To zdjęcie wydawało mi się najbliższe oryginału. Musicie mi uwierzyć na słowo, że czapka ma przepiękny, głęboki, rubinowy kolor z lekkim połyskiem, który zawdzięcza pięknej wełnie.
Wydziergałam ją z 100% wełny wensleydale, uprzędzionej przez Laurę.
Druty 4 mm - nie chciałam, żeby wyrób był za bardzo przewiewny :).
Czapka nie była jeszcze prana, więc oczka nie są równe. Po pierwszym praniu wszystko się wyrówna, ale na razie prać jej nie zamierzam :).
Teraz na drutach mam prościutkie wdzianko z tej samej wełny, a w głowie pomysły na dwa kolejne udziergi :). Oby tylko czasu i zapału mi wystarczyło :)).
Miłego wieczoru :)

sobota, 10 września 2011

Do kompletu ...

Doszłam do wniosku, że do zrobionych ostatnio zielonych kolczyków przydałoby mi się coś na szyję. Tak więc z pozostałych koralików powstał kolejny sznur.

A na drutach mam już dwie rozpoczęte robótki. Praca nad bawełnianą tuniką idzie mi jakoś opornie i pewnie skończę ją na wiosnę - będzie jak znalazł na przyszłe lato ;). Za to zaczęłam dziergać czapkę na zimę, z cudnego, ręcznie przędzionego, rubinowego wensa :). Mam nadzieję, że ta robótka pójdzie mi znacznie szybciej i do zimy zdążę ;)).
Miłego weekendu Wam życzę :).

niedziela, 4 września 2011

I znowu koraliki :)

Bawełniana tunika powoli dzierga się na drutach i pewnie jeszcze trochę to potrwa. Ponieważ jednak ostatnio dzierganie kiepsko mi szło, postanowiłam na chwilę odpocząć od drutów i zająć ręce czymś innym. Wybór padł na ... koraliki :)). A że zachciało mi się powyplatać trochę kulek, stałam się właścicielką kolejnych kolczyków :). Oto plon wczorajszego dnia:



A jak już znudziło mi się robienie kulek, zrobiłam sobie jeszcze bransoletkę :). Będzie mi pasowała do naszyjnika, który powstał jakiś czas temu.

Niestety brakło mi tych czarnych koralików, a w empiku akurat ich nie było, więc bransoletka wyszła dosyć krótka. Na szczęście jakoś sobie z tym poradziłam ;).
Udało mi się także wykończyć jeszcze jedną bransoletkę, która już jakiś czas czekała na moje "natchnienie".

A teraz już z nową energią mogę zabrać się za druty :)).
Miłej niedzieli Wam życzę :).