Na początek zabrałam się za czesankę corriedale - niestety właśnie stwierdziłam, że nie zrobiłam zdjęcia :(. Ponieważ jednak mam zamiar kiedyś ją pofarbować to wrzucę już zdjęcie wersji kolorowej :).
Kolejnym "wyzwaniem" było przędzenie alpaki. Trochę się tego bałam, ale jakoś się udało :).
Tutaj sama alpaka:
Bardzo zależało mi na tym, żeby wełna nie wyszła mi sznurkowata i na szczęście udało się - jest puszysta i mięciutka :). Jeszcze nie wiem na co ją przerobię bo jest jej mało, ale coś na pewno wymyślę :).
Ostatni weekend spędziłam na przędzeniu takiej czesanki:
Jest to merynos farbowany w kolorach turkusowym, zielonym i szarym. Niestety zdjęcie nie oddaje prawdziwych kolorów :(.
Po uprzędzeniu wyszło mi coś takiego:
Pierwsze zdjęcie zrobione jest przy sztucznym świetle, drugie przy dziennym, a prawdziwy kolor jest gdzieś tak pośrodku.
Najbardziej cieszę się z tego, że wełna wychodzi mi już coraz równiejsza, chociaż do ideału nadal jej bardzo daleko :).
W najbliższym czasie powrócę jednak do drutów, bo moi panowie, korzystając z ferii, zaczęli mały remont w domu, dzięki czemu dostęp do kołowrotka mam utrudniony :). Na szczęście do dziergania wystarczy mi mój ulubiony fotel, a tego nie pozwoliłam sobie zająć ;)).
Miłego wieczoru Wam życzę :).