Uprzędłam ją jeszcze w starym roku, a splatałam w podwójną nitkę w samego Sylwestra. Jeśli wierzyć powiedzeniu, że jaki Sylwester taki cały rok, to dla mnie ten rok zapowiada się całkiem przyjemnie :)).
Ta wełna to mieszanka merynosa z BFL - wyszła bardzo miła w dotyku i puszysta. Jest jej około 350 metrów więc spokojnie jakaś czapka z tego wyjdzie, a może starczy na coś jeszcze :).
Uprzędłam też tęczową czesankę z merynosa, którą przywiozłam sobie z Poznania - jest już wyprana i właśnie się suszy. Nie wiem tylko kiedy uda mi się jakieś w miarę dobre zdjęcie jej zrobić, bo pogoda temu wybitnie nie sprzyja :(. Dzisiaj jest tak paskudnie i ciemno, że cały prawie dzień siedzę przy sztucznym oświetleniu. Spacerom taka pogoda nie sprzyja, za to robótkom owszem :)).
Miłego weekendu Wam życzę, pomimo tej paskudnej pogody :).
Hmm... Chciałoby się poprząść, a ja bladego pojęcia nie mam o tej robocie... Poza tym, że kołowrotek by się przydał... :P
OdpowiedzUsuńŚliczna wełenka! A chusta z poprzedniego posta rewelacyjna!
Ładnie wyszła:) Będziesz ją farbować?
OdpowiedzUsuńDziabka - miło Cię znowu widzieć :))
OdpowiedzUsuńMaris - zostawię ją w takiej wersji. Do farbowania jeszcze nie dojrzałam ;)).
No właśnie miałam pytać o farbowanie, bo przędzenie masz już w jednym palcu (przynajmniej tak się laikowi wydaje ;-))
OdpowiedzUsuńale ładna!
OdpowiedzUsuńkurczę, jak dawno nie przędłam, trochę mnie już to uwiera, ale chyba weszłam w etap przerabiania dotychczasowych "uprzędów".
pozdrawiam :)
Ata - jeśli idzie o przędzenie to jeszcze dłuuuuga droga przede mną. Ale się nie poddaję :))
OdpowiedzUsuńAgata - a ja ostatnio jestem na etapie robienia sobie przerw w dzierganiu na przędzenie ;))
Wełenka cudna
OdpowiedzUsuń!!!!
Bardzo ładna wełenka wyszła. A ja ostatnio mam zastój robótkowy.
OdpowiedzUsuńMyślę o zasłużonej satysfakcji, którą musisz odczuwać patrząc na tą piękną wełenkę:)))Wyobrażam to sobie na swoim przykładzie.Gdybym tak sama sobie mogła zrobić potrzebny sznurek:)))))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Malaala - dzięki :)
OdpowiedzUsuńWoolArtStudio - czasem tak bywa :(. Mam jednak nadzieję, że ten zastój robótkowy wkrótce się skończy, bo bardzo jestem ciekawa co zrobisz z tego ostatniego wensa. Jest cudny i trzeba go pokazać światu :)).
Juta - widzę, że mnie rozumiesz ;)). A sznurek też pewnie można samemu zrobić, tylko bladego pojęcia nie mam jak się to robi ;))). Pozdrawiam serdecznie :)
dołączam swój zachwyt, jest to niechybnie kolejna rzecz której muszę się nauczyć ;)))) koniecznie musisz pokazać tego od-poznańskiego skręta ;) aż mnie pali z ciekawości jak wygląda ;)
OdpowiedzUsuńKości - no to trzymam kciuki za naukę przędzenia! Bardzo fajne i wciągające zajęcie :). Zamierzasz uczyć się na wrzecionie czy kołowrotku?
OdpowiedzUsuńPstrokatego merynosa pokażę wkrótce - najprawdopodobniej jutro :)).
O ja cię... sama sobie przędziesz, jakie to piękne uczucie, gdy ta nitka się tworzy...pamiętam.
OdpowiedzUsuńRaz jeden zasiadłam przy kołowrotku...
Okazji było więcej... ale jak to w życiu bywa, nie zawsze się wykorzystuje te okazje, dopiero po latach człek wie, że było trza!!!!
Brawo Frasiu!
OdpowiedzUsuń