niedziela, 22 kwietnia 2012

Kolejne niespodzianki

Oczywiście związane z farbowaniem ;)). Tym razem do gara trafiła uprzędziona przeze mnie wełna massam, którą pokazywałam w poprzednim poście. Długo zastanawiałam się nad kolorem - w końcu wybór padł na bordo. A oto co otrzymałam:



Kolor oczywiście nieco przekłamany, ale zdecydowanie nie jest to bordo. Otrzymałam całkiem ładny odcień  różu :). Mimo iż nie jestem wielbicielką różowości, to ten odcień akurat podoba mi się i postanowiłam nic już nie zmieniać :).
Idąc za ciosem postanowiłam pofarbować jeszcze uprzędzioną kilka miesięcy temu wełnę corriedale oraz próbkę mieszanki corriedale z alpaką. Tym razem postanowiłam wypróbować barwnik brązowy, a ściślej mówiąc ciemny brąz.

Tym razem na brązowo pofarbowały się bawełniane nitki, którymi związałam wełnę. Natomiast wełna pofarbowała na kolor kawy z mlekiem (więcej kawy, mniej mleka). Kolor na zdjęciu jest kompletnie od czapy, ale nijak nie potrafiłam uchwycić właściwego odcienia  :(. Poza tym na zdjęciu widać jakieś cienie, tak jakby wełna była nierównomiernie pofarbowana, czego w rzeczywistości nie ma :(.
Barwnika w obu przypadkach sporo zostało w wodzie, podobnie jak w przypadku mojej pierwszej próby farbowania wełny. Jedynie gdy farbowałam czesankę barwnik wchłonął się całkowicie. Trudno mi wysnuć jakieś konkretne wnioski, bo za każdym razem miałam do czynienia z innymi kolorami oraz innym gatunkiem wełny. Wychodzi więc na to, że przy kolejnym farbowaniu może mnie spotkać kolejna niespodzianka :). Na szczęście efekt końcowy tych moich eksperymentów - przynajmniej na razie - jest dla mnie do zaakceptowania :).
A na kołowrotek trafiła już kolejna czesanka - tym razem gotowa mieszanka merynosa z jedwabiem w niebieskościach i fioletach :).


Na zdjęciu tych fioletów za bardzo nie widać, ale w naturze są wyraźnie widoczne :). Mam tej czesanki 30 dag, powinno więc na jakiś sweterek wystarczyć :).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i cieszę się, że tu zaglądacie :)

wtorek, 17 kwietnia 2012

Trochę tego i owego

Żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce, to byłoby super! Na szczęście co nieco na froncie robótkowym się dzieje :).
Jeszcze przed świętami uprzędłam merynosa z farbowanej czesanki od Crafttrioszek:


Sama czesanka wyglądała tak:

Kolory oczywiście przekłamane przez aparat, ale zdecydowanie są to niebieskości, tylko nie tak wściekłe jak na zdjęciu :).
W święta zabrałam się za przędzenie czesanki massam. Zastanawiałam się czy najpierw ją pofarbować i potem uprząść, czy odwrotnie? Stanęło na przędzeniu - nie chciałam za bardzo bałaganić farbowaniem w święta ;)). Za farbowanie wezmę się w najbliższy weekend - jak mi się uda i jak wreszcie zdecyduję się na kolor ;)).

Mam tej wełny 20 dag, około 330 m. Przędło się całkiem przyjemnie, tylko czesanka strasznie się sypie - za każdym razem musiałam się obierać z włosków. Na szczęście miałam w domu szeroką taśmę klejącą więc nie było to aż tak uciążliwe :).
Pobawiłam się też troszkę koralikami, dzięki czemu powstały cztery nowe naszyjniki - wszystko sznury tureckie.


Czerwony ma w naturze zdecydowanie ładniejszy kolor. Wszystkie powstały z koralików euroclassu 2,6 mm i 4,5 mm.
Do czarnego i czerwonego sznura powstały jeszcze kolczyki - miałam trochę więcej koralików w tych kolorach :).

Na drutach nadal mam bawełnianą tunikę, która bardzo opornie przyrasta. Jakoś nie mam do niej serca :(. Muszę ją jednak skończyć, bo obiecałam sobie, że nie zacznę nowej robótki, dopóki nie skończę tej. A korci mnie bardzo, żeby na druty wrzucić którąś ze swoich wełen :).
Pozdrawiam Was serdecznie i miłego wieczoru życzę!

niedziela, 1 kwietnia 2012

Koraliki

Niewątpliwie przyszła wiosna :). Najlepszym dowodem na to - przynajmniej dla mnie - nie jest pogoda za oknem, która ostatnio zrobiła się paskudna, a chęć zabawy koralikami ;)). Tak więc, zamiast przykładnie zająć się przygotowaniami do świąt, "produkowałam" biżuterię koralikową.
Dzięki temu jestem bogatsza o dwie nowe bransoletki - obie zainspirowane pracami Weroniki:


Następnie stwierdziłam, że przydałby mi się jakiś dłuższy sznur koralikowy, bo te które mam nadają się jedynie do bluzek z dekoltem. No to sobie zrobiłam :). I to od razu dwa :))


Jakoś tak mnie na szarości wzięło - chyba przez tę pogodę. Postanowiłam więc zakończyć tę zabawę jakimś kolorowym akcentem i zrobiłam jeszcze kilka par kolczyków:


Tym sposobem uszczupliłam nieco moje zasoby koralikowe, dorobiłam się nowych "błyskotek", a teraz mogę się znowu spokojnie zabrać za dzierganie ;)). Postanowiłam ambitnie skończyć wreszcie bawełnianą tunikę, która czeka na to już ponad pół roku. Mam nadzieję, że tym razem dobrnę z nią do końca :).
Miłego niedzielnego wieczoru Wam życzę :).