Na początek zabrałam się za czesankę corriedale - niestety właśnie stwierdziłam, że nie zrobiłam zdjęcia :(. Ponieważ jednak mam zamiar kiedyś ją pofarbować to wrzucę już zdjęcie wersji kolorowej :).
Kolejnym "wyzwaniem" było przędzenie alpaki. Trochę się tego bałam, ale jakoś się udało :).
Tutaj sama alpaka:
Bardzo zależało mi na tym, żeby wełna nie wyszła mi sznurkowata i na szczęście udało się - jest puszysta i mięciutka :). Jeszcze nie wiem na co ją przerobię bo jest jej mało, ale coś na pewno wymyślę :).
Ostatni weekend spędziłam na przędzeniu takiej czesanki:
Jest to merynos farbowany w kolorach turkusowym, zielonym i szarym. Niestety zdjęcie nie oddaje prawdziwych kolorów :(.
Po uprzędzeniu wyszło mi coś takiego:
Pierwsze zdjęcie zrobione jest przy sztucznym świetle, drugie przy dziennym, a prawdziwy kolor jest gdzieś tak pośrodku.
Najbardziej cieszę się z tego, że wełna wychodzi mi już coraz równiejsza, chociaż do ideału nadal jej bardzo daleko :).
W najbliższym czasie powrócę jednak do drutów, bo moi panowie, korzystając z ferii, zaczęli mały remont w domu, dzięki czemu dostęp do kołowrotka mam utrudniony :). Na szczęście do dziergania wystarczy mi mój ulubiony fotel, a tego nie pozwoliłam sobie zająć ;)).
Miłego wieczoru Wam życzę :).
Frasiu, ale piękne te twoje włóczki. Zazdroszczę okrutnie. I czekam co powstanie na drutach z tych piękności.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie :). Nie ma czego zazdrościć - ja dopiero zaczynam moją przygodę z przędzeniem, ale na szczęście efekty już są widoczne :). Moja pierwsza wełna była bardzo "artystyczna", te są już znacznie równiejsze :). Na co je przerobię jeszcze nie wiem, ale coś na pewno wymyślę :).
UsuńAch, piękne! Piękne i kolorystycznie i jak równiutko uprzędzione! :) Do mojego przyjazdu uda Ci się uwolnić kołowrotek? Dasz pomacać? :)
OdpowiedzUsuńTobatko - chcesz pomacać kołowrotek czy wełnę? ;)) Do Twojego przyjazdu muszą skończyć remont - dałam im czas do 11, bo wtedy się ferie u nas kończą. Będziesz więc mogła spokojnie pomacać i kołowrotek i wełny :). Alpakę nawet będziesz mogła owinąć sobie wokół szyi, żeby sprawdzić czy Cię nie uczula :). Już się nie mogę doczekać spotkania :).
UsuńPięknie! Twoje włóczki są co raz piękniejsze! Podziwiam Cię szczerze :-)
OdpowiedzUsuńAta - staram się jak mogę :))
UsuńPięknie Ci wychodzi ,a to ,że coś jest nie tak to tylko Twoja wyobraźnia fantastyczne te turkusy ach :)
OdpowiedzUsuńMakramko - dziękuję :). Ja po prostu nie potrafię na zdjęciach uchwycić prawdziwego koloru, ale te, które wyszły, też nie są złe ;))
UsuńAle piękne wełenki... podziwiam szczerze i czekam na Twoje wyroby drutowe. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPostaram się, żeby następny post był "drutowy" :)). Dzięki :)
Usuńoooj chustę w takich kolorach to chciałabym... chciała...
OdpowiedzUsuńTeż mi przyszło do głowy, żeby z tych turkusów zrobić chustę :). Dosyć cienka mi ta wełna wyszła :).
UsuńWełenki są piękne:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTurkuski boskie :-)
OdpowiedzUsuńTeż mi się te kolorki podobają, a w naturze są jeszcze ładniejsze :).
UsuńFrasiu, przecudne włóczki ! W ogóle chylę nisko czoła za całą okołowełnianą pracę, sztuka to nie lada... A te kolorki tutaj,.... no cudne są !
OdpowiedzUsuńDziękuję :). A przędzenie jest bardzo przyjemne i wciągające, wymaga jedynie czasu i cierpliwości :)).
UsuńNiesamowite, że sama to na kołowrotku....jestem pod wrażeniem.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNoo, całkiem sama ;))). Dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńBrawo! Bardzo ładna ta czesanka. Przędłaś fraktale, tak jak zamierzałaś?
OdpowiedzUsuńSabinko - dzięki :**. Dodajesz mi skrzydeł :). Tak, to są fraktale, a przynajmniej taką mam nadzieję ;)).
UsuńSuper Ci to już wychodzi,oby tak dalej!!!
OdpowiedzUsuńAsiu dzięki :). Obiecuję dalej się starać :). Ciekawa jestem jak mi pójdzie z tą brązową wełną, ale muszę trochę poczekać, bo nie mam chwilowo dostępu do kołowrotka :(. Druty się ucieszą ;))).
UsuńAle to musi być fantastyczne uczucie.Być w tym co się robi samowystarczalną:)))A ta wełenka na ostatnich zdjęciach jest cudowna:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Do samowystarczalności brakuje mi jeszcze umiejętności samodzielnego farbowania czesanek i wełny, ale nauczę się i tego :)). Dziękuję pięknie i pozdrawiam serdecznie :).
Usuńjejku, ale ładne, a ten merynos pobił wszystko! czesanka wg mnie wygląda "tak sobie" ale nić wyszła przepiękna! jeśli do tego jest ładniejsza niż na zdjęciach, to ho ho!! ;)
OdpowiedzUsuńTo była gotowa, pofarbowana czesanka do filcowania, podobnie jak ta, z której zrobiłam pasiasty szalik. Tym razem jednak uprzędłam ją w nieco inny sposób i połączyłam w podwójną nitkę. Przyznam nieskromnie, że efekt mi się podoba :). Ciekawa jestem jak te kolory będą się układały w robótce, ale na to muszę trochę poczekać, bo postanowiłam ambitnie najpierw skończyć to co już mam na drutach ;)).
UsuńJestem pod wrażeniem, własnoręcznie przędziona wełna, to musi być coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńFrasiu, jak po uprzędzeniu powalisz alpaką np o brzeg wanny lub jakiś trzepak to włoski powstaną, wylecą szybciej te co i tak mają wylecieć i jeszcze bardziej będzie puchata.
OdpowiedzUsuńAlpaka to moja ulubiona wełna, nie można ją zepsuć tak szybko, jest wdzięczna do pracy.
Turkus Ci wyszedł OBŁĘDNIE PIĘKNY!!!!!!!!!!
Aniu, ja każdą uprzędzioną przez siebie wełnę tłukę o wannę, tak jak mi doradziła Sabina :)). Z tą alpaką też tak postąpiłam i nawet sporo trocin jeszcze z niej wypadło :). Może na zdjęciu tego nie widać, ale ta alpaka jest bardzo puszysta i miękka (Sabina może potwierdzić). Bałam się jej głównie dlatego, że to była pierwsza czesanka, która nie była w postaci taśmy, tylko taka po gręplowaniu, a takiej do tej pory nie przędłam. Ale jakoś się udało :)).
Usuńkolory śliczne te turkusowe, ciekawe co z nich wyniknie :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa :))). Muszę to sobie dobrze przemyśleć :). Na chustę z pewnością by starczyło, tyle, że mam ich już tak dużo, że nie jestem pewna czy potrzebuję kolejnej ;)).
Usuńjak się tej szarej pozbędziesz to akurat będziesz potrzebować! :DDDDDDDDDDDDDDDDD
Usuńto ja też dorzucę trzy grosze i potwierdzę że koniecznie, ale to koniecznie potrzebna ci kolejna chusta ;))) a jeszcze jak przywdziejesz te turkusy na swe ulubione szare golfy ;))) mianujemy cię elfem ;))) no chyba że ażurowe mini-ponczo (dwa prostokąty: większy mniejszy, zszywamy i już) ale to podcina skrzydła ;))))
OdpowiedzUsuńRozbroiłaś mnie tym komentarzem kompletnie :))))).
UsuńTeraz zamiast myśleć co z tych turkusów wydziergać, muszę zacząć myśleć nad tym, jaką chustę wydziergać ;)). Na podcinanie skrzydeł się nie godzę ;))).
Popieram :D :D :D Chust nigdy za wiele, a jak się ma takie talenta i taką piękną wełnę, to już w ogóle... :)
UsuńOch jakie cudne :) A ten turkusowy kolorek piękny...
OdpowiedzUsuń