wtorek, 1 marca 2011

Eksperymentów ciąg dalszy

Zachęcona efektem uzyskanym po sfilcowaniu wydzierganej na drutach broszki postanowiłam troszkę poeksperymentować :). Na pierwszy ogień poszła szara owcza wełna (z naszych rodzimych owieczek), którą kupiłam chyba z 20 lat temu i z której sporo resztek mi zostało. Wełna jest bardzo ładnie i równo uprzędziona, ale gryzie niemiłosiernie i jest dosyć szorstka w dotyku. Wydziergałam z niej kwiatka na drutach z zamiarem sfilcowania go. Umęczyłam się okrutnie, ręce mnie rozbolały od "męczenia" go, a efekt - no cóż, nie tego oczekiwałam.
Kwiatek wygląda tak:

Trochę się podfilcował, ale oczka nadal są widoczne :(. Wiem już, że naszej owczej wełny filcować więcej nie będę i odtąd chyba mój sweter z tej wełny zacznę prać w pralce - nic mu się nie powinno złego stać ;)). Niemniej kwiatkowi doszyję zapięcie i będę miała nową broszkę :).
Ciekawa też byłam jak filcują się rzeczy zrobione szydełkiem. Z ostatków wełny z szafirka zrobiłam na szydełku kolejną różyczkę (tę z poprzedniego posta zachowałam taką jaka była) - tyle, że mniejszą bo ... wełna się skończyła :). Tym razem filcowanie poszło szybciutko, a efekt - proszę bardzo:


Na zdjęciach jest jeden i ten sam kwiatek, tylko na różnym tle :). Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że dobrych zdjęć to ja nie potrafię robić :(.
Po tej próbie stwierdziłam, że bardziej podobają mi się sfilcowane rzeczy zrobione na drutach niż na szydełku :).
Zdecydowanie nie jest to to samo co filcowanie z czesanki, niemniej uważam, że jest to fajny sposób na wykorzystanie resztek wełny, która nam pozostała z jakiejś robótki :).
Poza tym - dotarła dzisiaj do mnie przesyłka od Laury, a w niej takie cuda:

Wełna Wing - 100% merynosa w euforii :). CUDNA!!! Teraz w euforii jestem ja i dziób mi się stale śmieje :)).
Idę się dalej cieszyć moją nową wełną, a Wam życzę miłego wieczoru :).

20 komentarzy:

  1. No to już wiem wreszcie, kto gwizdnął tego merynosa! I rozumiem śmiejącą się mordkę - mam ci ja takiegoż samego kuloru, ino 2-pleje:)
    Co będziesz z niego dziergać???

    OdpowiedzUsuń
  2. Jam ci to uczyniła ;)). Zamierzam przerobić go na sweter - pomysł pomału się krystalizuje :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny pomysł z filcowaniem. Masz pomysły dziewczyno!
    A wełna Laury MEGA!! I już sobie wyobrażam, jakie cudo z niego stworzysz :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja poczekam cichcem, aż się do reszty skrystalizuje...:)
    Może mię zainspirujesz Waćpani:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Na rodzajach wełen się nie znam ale kolor
    cudeńko.Pranie wełnianego swetra w pralce odradzam,zwłaszcza jeżeli to ulubiony.Broszki
    są różne, ale mnie się podoba i ta jasna.
    Osobiście wmontowałabym jej jakiś środeczek,na
    przykład koralik drewniany.Ale to może moja obsesja sznurkowo-koralikowa.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja Ciebie juto sznurkowo - koralikowa zalinkowałam u siebie, bo bardzo mi się Twoje prace podobają:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolorek żeś cudny upolowała!!! A filcowanki piękne!

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie się bardzo podoba!!!Jedna i druga różyczka!!!
    A włóczka rewelacyjna!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ata - jeśli pomysł z filcowaniem Ci się podoba to spróbuj też :). Takiego kwiatka robi się bardzo łatwo i szybko (opis podałam w komentarzach pod poprzednim postem), a z "brutalnym" potraktowaniem go w praniu na pewno sobie poradzisz ;)). Laurowa wełna jest cudna - znając siebie zrobię z niej jakiś prosty w fasonie sweter, żeby uwydatnić urodę wełny :).

    Doro - czekaj, czekaj, coś czuję, że nie potrwa to długo :).

    Juta - swetra pewnie do pralki nie wrzucę, bo chyba brakłoby mi odwagi, chociaż po doświadczeniach z tą akurat wełną podejrzewam, że krzywda by mu się nie stała :). O środkach do broszek tez myślałam - muszę poszukać w moich koralikach czegoś odpowiedniego i zobaczyć jak to będzie pasować :).

    Kankanko - kolorek faktycznie jest cudny :). Cały czas mam przed oczami ciepłe, południowe morza - ech, rozmarzyłam się :)). Cieszę się, że moje filcowanki Ci się podobają - w życiu nie miałam tylu broszek co teraz :).

    Malaala - dziękuję :). Mi w sumie one też się podobają i z pewnością będę je nosiła :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzę,że Cię wzięło na całego z tymi broszkami:)!
    Działaj,działaj bo masz złote rączki i śliczności robisz:)A wełenka cudna....czekam na kaskę,to też sobie zamówię,o!Ściskam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lucynko - no faktycznie wzięło mnie:). Pewnie dlatego, że tak szybko się je robi i można wykorzystać resztki :). Teraz jednak wezmę się za coś większego - taka cudna wełna nie może przecież zbyt długo czekać :))). Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  12. no i znowu nagrzeszyłam:)) zazdrośc niedobra ...ale mobilizująca i inspirująca:))a wełna - marzenie

    OdpowiedzUsuń
  13. Anust - jeśli mobilizująca i inspirująca to dobrze! :)). Czekam na Twoje kwiatki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. sliczne te kwiatki az musze napisac :o)pozdrawiam*

    OdpowiedzUsuń
  15. Asiu, no jak to tak może być, że szydełkowo-filcowy szafirek podoba Ci się mniej, niż drutowy? Przecież on jest cudny!!! Naszoowcowa broszka ładna, choć faktycznie ze środkiem by jej było do twarzy. Merynos nad oceanem boski! Ja chcę już ten sweterek zobaczyć!!! :)
    Acha, w kwestii zdjęć - marudzisz, babo! o :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kasiu - dziękuję i pozdrawiam :)

    Poohatko - ależ Ty niecierpliwa jesteś ;)). Jeszcze nie zdążyłam tej wełny przewinąć, a Ty już chcesz zobaczyć sweter :). No dobra - zaraz przewinę i zabiorę się do roboty :). Zgodnie z sugestiami, naszoowcowa broszka dostanie środek, tylko muszę dobrać odpowiedni koralik :).

    OdpowiedzUsuń
  17. No to dziś zabieram się za broszkowanie... tak mi się spodobało...
    Wełenka cud:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Millu - powodzenia i miłego dziergania! Pochwal się koniecznie efektami :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Broszki fajne. A tej wełny to Ci tak po prostu, prawdziwie po polsku, zeszczerego serca zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń