Oczywiście związane z farbowaniem ;)). Tym razem do gara trafiła uprzędziona przeze mnie wełna massam, którą pokazywałam w poprzednim poście. Długo zastanawiałam się nad kolorem - w końcu wybór padł na bordo. A oto co otrzymałam:
Kolor oczywiście nieco przekłamany, ale zdecydowanie nie jest to bordo. Otrzymałam całkiem ładny odcień różu :). Mimo iż nie jestem wielbicielką różowości, to ten odcień akurat podoba mi się i postanowiłam nic już nie zmieniać :).
Idąc za ciosem postanowiłam pofarbować jeszcze uprzędzioną kilka miesięcy temu wełnę corriedale oraz próbkę mieszanki corriedale z alpaką. Tym razem postanowiłam wypróbować barwnik brązowy, a ściślej mówiąc ciemny brąz.
Tym razem na brązowo pofarbowały się bawełniane nitki, którymi związałam wełnę. Natomiast wełna pofarbowała na kolor kawy z mlekiem (więcej kawy, mniej mleka). Kolor na zdjęciu jest kompletnie od czapy, ale nijak nie potrafiłam uchwycić właściwego odcienia :(. Poza tym na zdjęciu widać jakieś cienie, tak jakby wełna była nierównomiernie pofarbowana, czego w rzeczywistości nie ma :(.
Barwnika w obu przypadkach sporo zostało w wodzie, podobnie jak w przypadku mojej pierwszej próby farbowania wełny. Jedynie gdy farbowałam czesankę barwnik wchłonął się całkowicie. Trudno mi wysnuć jakieś konkretne wnioski, bo za każdym razem miałam do czynienia z innymi kolorami oraz innym gatunkiem wełny. Wychodzi więc na to, że przy kolejnym farbowaniu może mnie spotkać kolejna niespodzianka :). Na szczęście efekt końcowy tych moich eksperymentów - przynajmniej na razie - jest dla mnie do zaakceptowania :).
A na kołowrotek trafiła już kolejna czesanka - tym razem gotowa mieszanka merynosa z jedwabiem w niebieskościach i fioletach :).
Na zdjęciu tych fioletów za bardzo nie widać, ale w naturze są wyraźnie widoczne :). Mam tej czesanki 30 dag, powinno więc na jakiś sweterek wystarczyć :).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i cieszę się, że tu zaglądacie :)
niedziela, 22 kwietnia 2012
wtorek, 17 kwietnia 2012
Trochę tego i owego
Żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce, to byłoby super! Na szczęście co nieco na froncie robótkowym się dzieje :).

Mam tej wełny 20 dag, około 330 m. Przędło się całkiem przyjemnie, tylko czesanka strasznie się sypie - za każdym razem musiałam się obierać z włosków. Na szczęście miałam w domu szeroką taśmę klejącą więc nie było to aż tak uciążliwe :).

Czerwony ma w naturze zdecydowanie ładniejszy kolor. Wszystkie powstały z koralików euroclassu 2,6 mm i 4,5 mm.
Na drutach nadal mam bawełnianą tunikę, która bardzo opornie przyrasta. Jakoś nie mam do niej serca :(. Muszę ją jednak skończyć, bo obiecałam sobie, że nie zacznę nowej robótki, dopóki nie skończę tej. A korci mnie bardzo, żeby na druty wrzucić którąś ze swoich wełen :).
Jeszcze przed świętami uprzędłam merynosa z farbowanej czesanki od Crafttrioszek:

Kolory oczywiście przekłamane przez aparat, ale zdecydowanie są to niebieskości, tylko nie tak wściekłe jak na zdjęciu :).
W święta zabrałam się za przędzenie czesanki massam. Zastanawiałam się czy najpierw ją pofarbować i potem uprząść, czy odwrotnie? Stanęło na przędzeniu - nie chciałam za bardzo bałaganić farbowaniem w święta ;)). Za farbowanie wezmę się w najbliższy weekend - jak mi się uda i jak wreszcie zdecyduję się na kolor ;)).

Pobawiłam się też troszkę koralikami, dzięki czemu powstały cztery nowe naszyjniki - wszystko sznury tureckie.


Do czarnego i czerwonego sznura powstały jeszcze kolczyki - miałam trochę więcej koralików w tych kolorach :).

Pozdrawiam Was serdecznie i miłego wieczoru życzę!
niedziela, 1 kwietnia 2012
Koraliki
Niewątpliwie przyszła wiosna :). Najlepszym dowodem na to - przynajmniej dla mnie - nie jest pogoda za oknem, która ostatnio zrobiła się paskudna, a chęć zabawy koralikami ;)). Tak więc, zamiast przykładnie zająć się przygotowaniami do świąt, "produkowałam" biżuterię koralikową.

Następnie stwierdziłam, że przydałby mi się jakiś dłuższy sznur koralikowy, bo te które mam nadają się jedynie do bluzek z dekoltem. No to sobie zrobiłam :). I to od razu dwa :))

Jakoś tak mnie na szarości wzięło - chyba przez tę pogodę. Postanowiłam więc zakończyć tę zabawę jakimś kolorowym akcentem i zrobiłam jeszcze kilka par kolczyków:

Tym sposobem uszczupliłam nieco moje zasoby koralikowe, dorobiłam się nowych "błyskotek", a teraz mogę się znowu spokojnie zabrać za dzierganie ;)). Postanowiłam ambitnie skończyć wreszcie bawełnianą tunikę, która czeka na to już ponad pół roku. Mam nadzieję, że tym razem dobrnę z nią do końca :).
Dzięki temu jestem bogatsza o dwie nowe bransoletki - obie zainspirowane pracami Weroniki:






Miłego niedzielnego wieczoru Wam życzę :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)