W sobotę udało mi się kilka godzin spędzić w towarzystwie kołowrotka, dzięki czemu znacznie uszczupliłam zapas czesanki z czarnego szetlanda. Co prawda czarny to on jest jedynie z nazwy, bo tak naprawdę to bardzo ciemny brąz, ale i tak mi się podoba :).
Na żadnym ze zdjęć kolor nie odpowiada rzeczywistości, ale już zdążyłam się przyzwyczaić, że mój aparat specyficznie widzi kolory ;(.
Jest tego na razie 260 g podwójnej nitki, w sumie ok. 866 m. Zostało mi jeszcze do uprzędzenia 190 g tej czesanki (część już jest na szpulce). Teraz muszę się dobrze zastanowić co z tej wełny wydziergać. Na pewno nie będzie to sweter noszony blisko skóry, bo wełna nieco podgryza. Mam nadzieję, ze wkrótce wpadnie mi do głowy jakiś fajny pomysł :).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę dobrej nocy!
Na żadnym ze zdjęć kolor nie odpowiada rzeczywistości, ale już zdążyłam się przyzwyczaić, że mój aparat specyficznie widzi kolory ;(.
Jest tego na razie 260 g podwójnej nitki, w sumie ok. 866 m. Zostało mi jeszcze do uprzędzenia 190 g tej czesanki (część już jest na szpulce). Teraz muszę się dobrze zastanowić co z tej wełny wydziergać. Na pewno nie będzie to sweter noszony blisko skóry, bo wełna nieco podgryza. Mam nadzieję, ze wkrótce wpadnie mi do głowy jakiś fajny pomysł :).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę dobrej nocy!
Bardzo ładna! I aż tyle w kilka godzin? Ja na 100 g haruję od świtu do głębokiej nocy - buuuu...
OdpowiedzUsuńNo nie kilka - to było raczej kilkanaście godzin pracy :). Poza tym jedną szpulkę miałam już wcześniej uprzędzioną. W sobotę udało mi się dokończyć drugą i spleść obie w podwójną nitkę. Niemniej zdecydowanie czułam, że posiadam plecy i siedzenie, a także palce ;)).
UsuńNo ja też się nad tymi "kilkoma godzinami" zatrzymałam z poczuciem, że ja to chyba jakiś ślimak jestem ;) Dzięki za przywrócenie nadziei ;)
UsuńTak to jest jak się stosuje skróty myślowe ;)). Obiecuję następnym razem wyrażać się precyzyjniej :). A swoją drogą musiałabym kiedyś sprawdzić, tak dokładniej, ile czasu zabiera mi uprzędzenie konkretnej ilości czesanki, bo prawdę mówiąc nie wiem. Z pewnością nie jest to szybka robota:).
UsuńNiezłe tempo! A wełenka niech se gryzie,cieplejsza będzie przez to:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTempo nie jest znów takie powalające - zdecydowanie nieprecyzyjnie wyraziłam się na początku posta. To nie jest urobek tylko z soboty. Sporo wełny miałam już uprzędzione, w sobotę udało mi się tylko wszystko skończyć :). A gryzienie wełny specjalnie mi nie przeszkadza. Ostatnio zauważyłam nawet, że zaczynają mi się podobać takie ostrzejsze wełny :).
UsuńOch jaka piękna ta włóczka! szalenie mi się podoba. pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Starałam się, chociaż do ideału jej jeszcze bardzo daleko ;)).
UsuńŁadnie 'się uprzędła':) Myślę, że przerobiona na sweterek będzie się prezentować bardzo dobrze. A teraz idę posiedzieć koło kołowrotka. Może też coś mi się uprzędzie;)))
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
:))) Niestety, pomysł na to co z niej wydziergać jeszcze mi się nie wykrystalizował, więc będę przędła dalej :). Miłego przędzenia. Jak Cię znam to stworzysz kolejną wełnę, na widok której szczęka mi opadnie :). Buziaki :*
UsuńOj, nie byłabym taka pewna:) Coraz trudniej będzie mi spowodować opad Twojej szczęki, bo Twoje wełny są bardzo dobre:D
UsuńOj cudne te Twoje nitki a do tego naturalnym kolorze :)))
OdpowiedzUsuńWszystkie runa owcze, z którymi miałam do czynienia określane jako czarne zawsze były bardzo głębokim brązem, widocznym właśnie pod światło. Jedynie alpaka czarna była autentycznie czarna :))
Lubię naturalny kolor ponieważ jest niepowtarzalny zawsze ma jakieś inne niuanse kolorystyczne a niejednokrotnie gdzieniegdzie biały włos, takiej wełny nie pomyli się z niczym innym - pełna natura.
Shetland faktycznie podgryza co nie przeszkadza mi marzyć o nitce typu "lace" na koronkowy szal lub chustę - ale też z dala od ciała :D
Dziękuję :). Masz rację - te naturalne kolory wełny są piękne i nie do podrobienia. Mam wrażenie, że one po prostu żyją. No i nie farbują w praniu ;)).
UsuńDelikatne podgryzanie wełny na szczęście mi nie przeszkadza, poza tym najprawdopodobniej zrobię z tego shetlanda jakiś rozpinany sweter, a takie zawsze noszę "na coś" ;)).
jak tak patrze na te Sliczność to mi szkoda, że ja tak nie umiem...no ale nie można umieć wszystkiego:(
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Może to i dobrze, że nie potrafimy zrobić wszystkiego same - zawsze można się pozachwycać u innych :)).
Usuń...Frasiu, musisz chyba ubezpieczyc te Twoje paluszki :)
OdpowiedzUsuń...bo takie cuda tworza...i to w kilku dziedzinach :)
pozdrawiam slonecznie :)
Dziękuję :). Miło znowu Cię tu gościć :). A cuda to Ty też potrafisz tworzyć takie, że dech zapiera :).
UsuńTja, samo się uprzędło? :)
OdpowiedzUsuńFajny kolor, złamana czerń...
A Tobie nigdy nic samo się nie zrobiło? ;))))
UsuńCo do koloru tej wełny to określiłabym go jako zdecydowanie ciemny brąz.
Cud, miód i orzeszki - przy tym Twoim moje pierwsze próby wyglądają bardzo mizernie ;-)
OdpowiedzUsuńSpokojnie! Nie od razu Kraków zbudowano. Ja już mam na koncie kilka kilometrów uprzędzionych nitek, a do ich równości nadal mam zastrzeżenia :)). Jeszcze trochę i też będziesz przędła równiejsze nitki :).
UsuńSkoro u Ciebie "się przędzie" to znaczy chyba, że naprawdę mamy zmierzch lata:)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o kolory białe i czarne to chyba ile osób tyle by było ocen:). Najważniejsze, żeby się podobał.
Pozdrawiam serdecznie.
To fakt - jesień już chyba coraz bliżej, bo mam coraz większą ochotę na zabawę wełną :)). Ale koraliki też się jeszcze nieźle trzymają i pewnie wkrótce pokażę coś nowego :).
UsuńCo do kolorów, to jest ich taka masa odcieni (nawet czerń i biel mają ich trochę), że często mam problem z nazwaniem jakiegoś koloru. Na szczęście z rozróżnianiem barw problemów nie mam ;)).
Cudności - u mnie brak zdolności i cierpliwości - kołowrotek przerobiłam na kwietnik :) ewa
OdpowiedzUsuńDzięki :). Takiego kwietnika jeszcze nie widziałam - musi fajnie wyglądać ;)))
UsuńAż mi żal, że ja tak nie potrafię, śliczna wełenka i niech sobie gryzie. A może ponczo zrobisz?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Marlena
Zawsze możesz się nauczyć :))).
UsuńPoncza raczej nie zrobię, bo chociaż bardzo mi się podobają na innych, to sama niezbyt komfortowo czuję się w takim stroju. Rozpinany sweter będzie najpraktyczniejszy - muszę tylko zdecydować wreszcie jak ma wyglądać :)).
Ale tego natworzyłaś . To teraz Frasiu jak zasiadziesz do dziergania to znowu cudeniek natworzysz :) a sezon jesienno- zimowy zbliża się wielkimi krokami więc warto w nowości szafę zaopatrzyć :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Na razie mam mały problem z wyborem - kołowrotek czy druty? Ale mam nadzieję, że znajdę czas na jedno i drugie :)).
UsuńFrasiu - śliczny! Ja mam szary szetland ale nie mam czasu na niego i też planuję rozpinany, ale to z takiej ilości płaszcz wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńJa mój szetland właśnie wrzuciłam na druty :). Mam nadzieję, że sweter, który powstanie nie zeżre mnie żywcem, bo nitka nieco gryząca jednak wyszła. Zastanawiam się jak Laura uprzędła szetlanda, z którego zrobiłam moje błękitne bolerko, bo ono mnie wcale nie gryzie, a nitka jest cudnie miękka? Sabina pokazała mi inny sposób przędzenia - muszę go wypróbować na szarym szetlandzie. Może też wyjdzie mi mniej szorstki?
Usuń