... i mimo, że miałam zupełnie co innego w planach na dzisiaj, zabrałam się za próby z "pogrubianiem" lnu, o którym pisałam w poprzednim poście.
Najpierw skręciłam razem nitki z obu szpul, a następnie zrobiłam z nich navajo. W ten sposób miałam nitkę składająca się z 6 pojedynczych nitek, dobrze ze sobą skręconych. Po zdjęciu ze szpuli nitka wyglądała na trochę przekręconą, ale po wypraniu sytuacja się poprawiła :). Zrobiłam też "cumę" z 4 nitek.
Gotowe nitki prezentują się tak (na górze: navajo, na dole: cuma).
I pojedynczo, w tej samej kolejności:
Oczywiście musiałam też sprawdzić jaka dzianina wyjdzie z tych nitek. Muszę przyznać, że na drutach 3 mm próbki wyszły całkiem fajnie.
Tutaj jeszcze przed praniem (z lewej navajo, z prawej cuma).
A tu już wyprane:
Oczka ładnie się wyrównały, chociaż do ideału im daleko :). Dzianina jest całkiem przyjemna w dotyku i myślę, że oba sposoby "pogrubiania" zdały egzamin. Ponieważ tego lnu jest całkiem sporo, to z części zrobię 6-nitkowe navajo na letni sweterek z długim rękawem, a z części 4-nitkową cumę na proste wdzianko bez rękawów lub z krótkim rękawkiem. Tak więc pomysł już jest, teraz "tylko" znaleźć czas na jego realizację :)).
Najpierw jednak muszę skończyć sweterek, który aktualnie dziergam i "uwolnić" druty 3 mm (próbki dziergałam na skarpetkowych).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę udanego weekendu :)).
Najpierw skręciłam razem nitki z obu szpul, a następnie zrobiłam z nich navajo. W ten sposób miałam nitkę składająca się z 6 pojedynczych nitek, dobrze ze sobą skręconych. Po zdjęciu ze szpuli nitka wyglądała na trochę przekręconą, ale po wypraniu sytuacja się poprawiła :). Zrobiłam też "cumę" z 4 nitek.
Gotowe nitki prezentują się tak (na górze: navajo, na dole: cuma).
I pojedynczo, w tej samej kolejności:
Oczywiście musiałam też sprawdzić jaka dzianina wyjdzie z tych nitek. Muszę przyznać, że na drutach 3 mm próbki wyszły całkiem fajnie.
Tutaj jeszcze przed praniem (z lewej navajo, z prawej cuma).
A tu już wyprane:
Oczka ładnie się wyrównały, chociaż do ideału im daleko :). Dzianina jest całkiem przyjemna w dotyku i myślę, że oba sposoby "pogrubiania" zdały egzamin. Ponieważ tego lnu jest całkiem sporo, to z części zrobię 6-nitkowe navajo na letni sweterek z długim rękawem, a z części 4-nitkową cumę na proste wdzianko bez rękawów lub z krótkim rękawkiem. Tak więc pomysł już jest, teraz "tylko" znaleźć czas na jego realizację :)).
Najpierw jednak muszę skończyć sweterek, który aktualnie dziergam i "uwolnić" druty 3 mm (próbki dziergałam na skarpetkowych).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę udanego weekendu :)).
Bardzo fajnie wyszło :)
OdpowiedzUsuńPadłam. Wiem już, jak się robi navajo, ale tylko WIEM ;-) Zapowiadają się piękne udziergi letnie. Oczekuję kolejnych odsłon :-)
OdpowiedzUsuńNie martw się Sylwuś - ja też do niedawna tylko "wiedziałam" jak się robi navajo :). To jest dopiero moja druga próba, a pierwsza też miała nie więcej metrów niż ta. Nadal nie wychodzi mi to zbyt dobrze, ale mam duże szanse się nauczyć przy "pogrubianiu" tego lnu :)). Na udziergi jednak trzeba będzie trochę poczekać :).
UsuńJa też bym nie wytrzymała :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie obie nitki wyglądają dobrze jest tylko jedna różnica navajo robi się o niebo wygodniej i szybciej niż "cumę".
Nie wiem czy bawiłabym się w "cumowanie", może na tą cieńszą tunikę zrób navajo z tej grubszej nitki a resztę przerób na 6-nitkowe nawajo. Sweter z 6-nitki powinien wyglądać idealnie, a z pojedynczego navajo też powinno być dobrze na drutach 2,75 z tego co piszesz kończysz coś dziergać - to masz czas by to przemyśleć :D
Serdeczności
Navajo z pewnością robi się szybciej i wygodniej, bo odpada jeden etap - skręcanie drugiego dubla :). Tyle tylko, że ja jeszcze niezbyt dobrze opanowałam tę technikę, ale przy takiej ilości lnu mam duże szanse na dobre jej opanowanie :)). Cumę zrobiłam z czystej ciekawości, ale zdecydowałam resztę lnu przerobić na navajo. Mimo 6 nitek, gotowa nitka wcale nie jest taka gruba (na oko jest grubości włóczki skarpetkowej, a z obliczeń wynika, że powinna mieć ok. 327 m w 100g) i spokojnie można z niej zrobić letnią tunikę - najwyżej wezmę ciut grubsze druty :).
UsuńSerdeczności :)
O, jakoś udało mi się przeoczyć poprzedni post! Niewybaczalne. Zwłaszcza, że z tego dobra takie rzeczy się zapowiadają. Chyba bardziej mi sie podoba w navajo, ale może dlatego, że nitka grubsza...
OdpowiedzUsuńUściski
Też mi się bardziej navajo podoba i tak zdecydowałam się przerobić resztę tego lnu. Kiedy jednak jakiś udzierg z tego lnu powstanie - nie mam pojęcia. Oby jeszcze w tym roku :))
UsuńUściski :)
Wcale się nie dziwię, że nie wytrzymałaś :-) Piękne niteczki skręciłaś :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję :))
UsuńNavajo bardziej mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Mi też :))
UsuńSuperowy efekt będzie fajny udzierg ! Pozdrowienia !
OdpowiedzUsuńDziękuję :))
UsuńSuper to wygląda!:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję :))
UsuńFajny efekt. Jak Ty to skręcałaś? Ja to jak mam cienkie włóczki to po prostu robię z kilku nitek razem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa kołowrotku :)). Najpierw skręciłam razem nitki z obu szpul, a następnie tę podwójną nitkę potroiłam metodą navajo, uzyskując dobrze skręconą nitkę składającą się z 6 pojedynczych nitek. Taką nitką dużo łatwiej będzie dziergać niż kilkoma luźnymi.
UsuńWiesz Kochana przypomniałam sobie jak to bardzo, bardzo dawno temu czytałam książeczkę pod tytułem chyba "Jak to ze lnem bywało".
OdpowiedzUsuńNo a Ty mogłabyś napisać nową swoją:)
Serdeczności posyłam.