Chyba dopadło mnie zmęczenie wiosenne, bo weny do pisania nie mam wcale :(. Na szczęście robótkowo coś się jednak ostatnio działo :).
Uprzędłam kolejne wełenki.
Pierwsza była ciemnobrązowa, z czesanki, którą dostałam w prezencie od
Asi.

Na zdjęciu wyszła niemal czarna, ale uwierzcie mi na słowo - to jest ciemny brąz. Nie wiem z jakich to owieczek, na pewno jednak z rodzimych :). Wełna jest nieco szorstka i podgryzająca. Jeszcze nie wiem co z niej zrobię - pewnie poczeka do następnej zimy, bo na wiosenne wyroby raczej się nie nadaje :).
Kolejną wełną był merynos z farbowanej czesanki kupionej u Crafttrioszek.
Aparat jak zwykle nieco przekłamuje kolory - czesanka była w kolorach bordo, czerwień i pomarańcz. Też jeszcze nie wiem na co ją przerobię, ale z pewnością coś wymyślę :).
Powstała też kolejna para skarpetek - tym razem z włóczki skarpetkowej "Sirmione", kupionej dosyć dawno temu w Lidlu. Wreszcie się doczekała ;)).

I na koniec coś z zupełnie innej beczki :). Tydzień temu odwiedziły mnie
Lucynka i
Poohatka. Oprócz gadania i śmiechu popracowałyśmy też twórczo. Tym razem wybór padł na decoupage - każda z nas robiła bransoletkę i kolczyki. Mój komplet prezentuje się tak:

Proszę o wyrozumiałość, bo jest to moja pierwsza praca wykonana tą techniką. Poza tym na żywo prezentuje się lepiej niż na tym zdjęciu :).
I to by było na tyle :). Na kołowrotku przędzie się kolejna czesanka, a w łazience suszy się moja pierwsza, własnoręcznie pofarbowana wełna. Ale o tym następnym razem ;)).
Miłego weekendu :).